piątek, 30 marca 2012

4. Szczęście w nieszczęściu? ( Alice, Emily)

Emily:
Dzisiaj znowu umówiłam się z Alice bo wczoraj przeszkodził nam telefon od mojej mamy. Okazało się że to nic poważnego po prostu musiałam zrobić zakupy. Cieszyłam się z tego spotkania bo tez musiałam przekazać coś ważnego mojej przyjaciółce. Byłam na miejscu troche wczesniej. Usiałam na ławce, zamknęłam oczy i zatopiłam się w marzeniach a za razem w rozpaczy. Promyki słońca przyjemnie oświetlały moją twarz. Kiedy otworzyłam moje patrzały Alice już stała nade mną 
- Cześć słonko- powiedziałam No dalej siadaj.Ty mi chciałaś cos powiedzieć ale ja musze pierwsza!
- No dobra to gadaj- uradowała sie Ali.
Nagle poczułam dziwne motylki w brzuchu, których wcześniej nie doznałam
- Yyy no więc od czego zaczac- zajakałam się
- Ej no dalej wyduś to z siebie- zirytowała sie Alice.
- No dobra no to może powiem wprost. Nie dawno dostałam kartke z informacjami od rodziców że wyprowadzam sie do Londynu. - wreszcie wykrztusiłam
- Ojej ! Naprawde? Ale jak to? Ja to samo chciałam ci powiedzieć tez sie wyprowadzam.- wybuchła radoscia Alice.
- Ty tez tam jedziesz ? Ojejku to oznacza że sie nie rozstaniemy! dalej będziemy się przyjaźnic
- No tak będziemy ale mam żal do rodziców że nie powiedzieli. Oni napewno o tym wiedzieli. Nie potrzebnie się martwiłam.-  słusznie stwierdziłam
- No własnie! Napewno ich za to okrzyczę ! Ale teraz musze juz iść pogadamy na skype.
- Okej paa- krzyknęłam bo była już daleko

Nie mogłam w to uwierzyć. To naprawdę się dzieje. Dalej będę sie przyjaźnić z Alice. Nasza przyjaźń przetrwa !   


Weszłam do domu i rzuciłam sie mamie na szyję dziekując. Od razu sie domysliła o co mi chodzi.Wtargnełam do pokoju i włączyłam laptopa. Zaczęłam rozmawiać z Alice o planach co do Londynu. Z rozmowy wynikło że ja wyjeżdżam tydzień po niej. Będziemy mieszkać na tej samej ulicy i chodzić do tej samej szkoły,a może nawet klasy. Czyli nic sie nie zmieni.


Rok szkolny dość szybko zleciał. A my byłyśmy coraz bardziej podekscytowane wyjazdem. Z ocenami  na koniec wyszłam całkiem dobrze. Pierwszy tydzień wakacji miałam spędzić w Turcji, drugi w domu,a w trzecim wyjechać do Polski, ponieważ moi rodzice stamtąd pochodzą podobnie jak rodzice Alice. Ale obie urodziłyśmy się w Glasgow. 
Alice:
Dobiegał juz termin lotu. Znajomi zorganizowali dla nas imprezę pożegnalna. Naprawdę sie wzruszyłam. Na imprezie był też Chris. Wręczył mi ładny wisiorek z literką C i powiedział że to po to abym o nim pamiętała. Trochę się zdziwiłam bo w sumie ja nigdy się z nim nie przyjaźniłam. Ale drobny prezent zawsze mile widziany.Gdy wróciłam do domu miałam jeszcze sie spakować. Ciuchy zmieściłam w dwie walizki. To bardzo dobry wynik jak dla mnie. Teraz zostało tylko spakowanie pozostałych rzeczy. Musiałam wybrac tylko te, które będą mi naprawdę potrzebne. Takim sposobem 3/4 rzeczy wylądowało w koszu. Te najcenniejsze przedmioty zmieściły się to jednego duzego pudła. Byłam juz strasznie wyczerpana więc poszłam spać. 
No i nareszcie nadszedł ten dzień. Szybko wstałam i wyszykowałam się. Weszłam do kuchni a tam już czekało na mnie śniadanie i rodzice. Szybko pochłonęłam posiłek. Wyniosłam moje toboły przed dom i postawiłam obok innych. Gdy wreszcie podjechała taksówka pomogłam rodzicom zapakować walizki i pojechaliśmy na lotnisko.  Odprawa trwała długo. Cieszyłam sie że wreszcie siedze w samolocie. Trochę się bałam bo leciałam nim po raz pierwszy. Włożyłam słuchawki i momentalnie zasnełam. Kiedy sie przebudziłam podchodziliśmy do lądowania. Tym razem wszystko poszło znacznie szybciej i zanim sie obejrzałam już siedziałam w taksówce tym razem w Londynie. Dom był daleko jechaliśmy ponad godzine. Kiedy wysiadłam moim oczom ukazał sie cudowny, biały dwupiętrowy dom. Weszłam do niego i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było wspaniale. Na dole znajdowała sie kuchnia troche połączona z salonem. No i oczywiscie mała łazienka. Na końcu pokoju było wejscie na ogród. Nie był on duży ale piekny. Do góry prowadziły kręcone, drewniane schody. Na drugim piętrze była duża, jasna łazienka. Sypialnia i biuro rodziców. No i wreszcie mój własny pokoj. Był naprawdę duży żeby nie powiedzieć wielki. Po prawej stronie przy ścianie stało wielkie dwuosobowe łóżko. Na przeciwko była bardzo duża szafa. Po lewej stronie drzwi znajdowała sie biurko a obok na ścianie wisiała plazma. Po drugiej stronie stał mały stoliczek i dwa fotele. Pokój zakończony był wyjściem na mały tarasik. Wszystkie meble były białe. Ściany miały kolor lekkiego fioletu, a raczej liliowego. Nie miałam żadnego dywanu tylko piękne ciemno brązowe panele. Podobnie jak w reszcie domu. Dopiero gdy sie obróciłam dostrzegłam nad łóżkiem napis  Directioners zrobiony z neonów. Bardzo mi sie to podobało. Szybko wniosłam swoje rzeczy do pokoju i zaczęłam rozpakowywanie. Zajęło mi to aż 2.5 godziny. Kiedy zeszłam na dół   kolacja już była gotowa. Szybko ją zjadłam i poszłam spać
W ten tydzień zdążyłam juz sie troche zapoznac z miastem. Nadszedł dzień przyjazdu Emily. Gdy juz wiedziałam że jest w nowym domu szybko do niej pobiegłam. Na progu przywitałam sie z rodzicami i poszłam do nowego pokoju Emi. Domek był bardzo podobny do mojego. Praktycznie identyczny, ponieważ cała ulica była zapełniona takimi domkami. Było to cos w rodzaju SIGM. Jej pokój był tam gdzie sypialnia moich rodziców, wiec okno wychodziło na strone ulicy odwrotnie do mojego. Pokój Emily był biały w czarne kwiaty, a meble kremowe. 
Byłyśmy razem już tydzień. Nawet zapoznałyśmy sie z paroma dziewczynami. Pewnego dnia dowiedziałyśmy się że w centrum handlowym będą podpsywać płyty i książki ONE DIRECTION ! Od razu poprosiliśmy rodziców. Oczywiście sie zgodzili. Chciałam zrobic coś specjalnego dla chłopaków.  Wymyśliłam, że narysuje ich portrety. Nie chwaliłam sie tym, ale miałam talent do rysowania. Zrobiłam im mały żarcik jak mozna to tak nazwać i napisałam z tyłu mój numer telefonu oraz imie i nazwisko. Raczej nie liczyłam, że kiedykolwiek zadzwonią.
Wreszcie doczekałysmy sie tego dnia. Szybko wstałam i ubrałam sie. Zeszłam na dół na śniadanie  a tam czekała juz na mnie Emi. Przwitałam się i wsiadłysmy do auta. Mama Emily zawiozła nas pod sam sklep. Byłysmy bardzo podekscytowane. Kiedy nadeszła moja kolej podeszłam do nich i wręczyłam mały podarunek. Dałam także ksiazke i płyte do podpisania. Każdego z chłopców przytuliłam a Niall'owi dodatkowo złożyłam pocałunek na policzku. Przyjaciółka zrobiła to samo, ale buziaka dostał Zayn. Do domu wróciłyśmy bardzo zmeczone lecz mega szczęśliwe. W mojej głowie ciagle rodziła sie nadzieja że może któryś zadzwoni 
-------------------------------------------------------
No i dodałam nowy rozdział. Sorki że tak długo ale miałam dość napiety tydzień. Ciagle sprawdziany i wgl.
No i powoli wchodza chłopcy. Obiecuje że w następnym rozdz. będzie sie wiecej działo. Dziękuje za komentarze, chociaż jest ich niewiele to sprawiaja usmiech na mojej twarzy. Jak ktos chce żeby go informować to zostawić gg albo tt w koment.









5 komentarzy:

  1. Też bym dała Zayn'owi buziaka w policzek.
    Rozdział podoba mi się. Cieszę się, że ich przyjaźń przetrwała, spotkały chłopaków, a na dodatek zamieszkały w Londynie.
    Czekam na następny x
    ps. Korzystając z okazji zapraszam na pierwszego w Polsce bloga z opowiadaniem o Lilo {http://under-the-moonlight-sky.blog.onet.pl/}

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! <3
    Czekam na nexta.
    Zapraszam do mnie:
    http://more-than-this1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam co będzie działo się dalej bo jak na razie fajnie się zapowiada :)
    Zapraszam do siebie : throw-the-key.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też bym dała Niall'owi buziaka w policzek.
    Rozdział podoba mi się. Cieszę się, że ich przyjaźń przetrwała, spotkały chłopaków, a na dodatek zamieszkały w Londynie.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny rozdział, fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń