środa, 21 marca 2012

3. To co dobre zawsze sie kończy (Emily, Alice)

Emily:


Bardzo się cieszyłam że wreszcie mam chłopaka. Jeszcze takiego fajnego. Czułam się jakbym była w jakimś wspaniałym śnie. Nie chciałam się z niego wybudzić. Po lekcjach gdy wróciłam do domu czekała tam na mnie jakaś kartka z wiadomością. No tak moi rodzice mieli już taki zwyczaj przekazywania informacji. Kiedy to przeczytałam zaparło mi dech w piersiach. To było nie możliwe, ale ja już tak miałam że straszne rzeczy przyjmowałam ze spokojem do póki nie trzeba było nimi sie naprawdę przejmować. Więc postanowiłam jak na razie to najzwyklej w świecie olać. Tym bardziej    że byłam umówiona na spacer z moim kochanie Nathanem. Kiedy wyszłam przed dom już tam na mnie czekał z wielkim bukietem róż. Wręczył mi go i szepnął delikatnie do ucha "Jesteś najważniejsza kobietą w moim życiu". Bardzo mu podziękowałam i lekko musnęłam w policzek. Spacerowaliśmy bardzo długo bo ponad 2 godziny. Jednym słowem było cudownie. Ciągle przekamarzaliśmy kto kogo bardziej kocha. Czasem słodko pocałował mnie w policzek i przytulił najmocniej jak tylko umiał. Tak jestem szczęśliwa pomyślałam. Niestety przyszedł czas pożegnania jeszcze dłuuugo rozmawialiśmy pod moim domem, ale w końcu musiałam już iść. Kiedy weszłam była już 19.00 szybko zrobiłam lekcje a później jeszcze długo gawędziłam z Alice na skype. Jak zwykle paplałam o Nathanie jaki on jest cudowny i wgl. Nie widziałam nic po za nim. Trochę dziwiło mnie zachowanie Alice. Była jakaś taka smutna, przygnębiona. Jakoś chodź trudno mi to przyznac nie przejmowałam sie tym. Nie chciałam żeby coś mi popsuło ten wieczór.  Gdy mama weszła do domu przypomniała mi sie ta tajemnicza kartka. Na razie nie chciałam z nia o tym rozmawiać. Pomyślałam że jak będzie chciała to sama mi powie. Było już dość późno więc pożegnałam sie z Alice, umyłam się i poszłam spać.


Cały tydzień zleciał mi ogólnie szybko. A jak na razie byłam szczęśliwa, cała ogarnięta potęgą miłości. Choć gdyby się dokładnie za stanowić to moje szczęście nie było pełne, ponieważ wreszcie sie dowiedziałam coś więcej na temat tej dziwnej kartki o której pisałam juz wcześniej. Sama myśl o tym mnie dobijała.


Alice:


W Sobotę umówiłam sie z Emily w parku. Zamierzałam jej wyznać, że się wyprowadzam. . Usiadłam na ławce, czekałam na nią. Powoli zaczęłam układać moją wypowiedź, ale wszytko mi sie mieszało. Nagle zobaczyłam Nathana z jakąś dziewczyną, którą nie była Emily. Skryłam sie za ławka żeby dowiedzieć sie czegos więcej. Usłyszałam ich rozmowę.


- Nathan kotku kiedy wreszcie zerwiesz z tym pasztetem? Nie chce sie już dłużej tak kryć. Mam już tego dość. - wypaplała blondynka.
- Sara moja ty ślicznotko, nie denerwuj sie tak bo złość piękności szkodzi nie martw sie już nie długo. Chce sie jeszcze nią trochę pobawić.- odparł szyderczo Nathan.


Wow! Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Ten cały Nathanek to jakaś bestia. Bawi się kosztem mojej przyjaciółki. Chciałam tam podejść i coś mu powiedzieć ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Pomyślałam że nie będe sie w to mieszać Emily sama to załatwi. Ona tak bardzo go kocha, moje biedactwo. Przerwałam swoje rozmyślania kiedy zobaczyłam nadchodzącą Emily. 


No cześć stara, chciałaś sie spotkać- powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- No tak, tak mam sprawe ale to może zaczekać. Lepiej patrz tam. 
I wskazałam obściskującą sie pare. 
- Co kto to jest? To przecież...- urwała w połowie zdanie i podbiegła do  Nathana. A ja z zaciekawieniem przyglądałam sie co zrobi. Najpierw wykrzykiwała coś nie zrozumiałego, później go spoliczkowała i uciekła z płaczem. W tej samej chwili poderwałam się z ławki i pobiegłam za nią.
- Emily no czekaj, wiesz że nie mam takiej dobrej kondycji- wydusiłam ledwo. 
- Co chcesz ? Nie widzisz w jakim jestem stanie! Nie chce z nikim rozmawiać
- No prosze porozmawiajmy!
- Ahahaha niby o czym ? - zaczeła lekko ze mnie drwić .
- Kurwa, o życiu ! - jak zwykle użyłam mojego ulubionego powiedzenia. 
- No dobra niech ci będzie. Siadaj na tej ławce- wreszcie zgodziła sie Emi.
- Ja wiem jak teraz cierpisz. Bardzo mi smutno. Pamiętaj że zawsze jestem z toba ! - pocieszyłam ją
- A daj spokój. Już od dawna coś podejrzewałam. Zresztą ja nie wiem   do końca czy go kochałam. To nie była taka prawdziwa miłość a chciałabym takiej doznać. No a może ja po prostu jestem stworzona do bycia singlem
- Uff to dobrze, bo myślam że teraz zamkniesz sie w pokoju i będziesz płakać - powiedziałam z ulga w głosie
- hahahaha nie nie zamkne sie ! Ej no ale zdaje mi sie że ty mi miałaś coś powiedzieć - nagle sobie przypomniała Emi.
- Yyyy . no więc moi rodzice mi ostatnio powiedzieli że...
W tym samym momencie zadzwonił telefon od brązowo okiej( czyli Emily)
- Słuchaj ja tez ci musze cos powiedzieć ale teraz szybko musze iść do domu podobno coś ważnego - nagle oznajmiła Emily
- Ehhh no dobra ale jutro sie spotkamy ?
- Jasne że tak !
Pożegnałysmy się i każda poszła w swoją strone. Mam nadzieje że szybko uda mi sie jej to powiedzieć bo inaczej będzie źle.
-----------------------------------------------------------
To już trzeci rozdział. Ten jest dłuższy postarałam sie. Nie wiem czy dalej będę go pisać bo jak dotąd nikt go nie czyta. Bedę musiała sie zając rozgłosem strony. Jak przeczytacie tego bloga to dodajcie komentarz wtedy bede wiedziała że ktoś go czyta inaczej będe zmuszona go skasować

3 komentarze:

  1. Super masz opowiadanie :) tylko dawaj szybko chłopaków xd czekam na nn :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział !
    myślę że dziewczyny obydwie będą się przeprowadzać :P
    chociaż w sumie to nie wiem ..
    czekam na nexta i zapraszam do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyżby chodziło o przeprowadzkę ? :D
    A co do Nathana to kretyn jakich mało -.-
    Generalnie opowiadanie mi się podobało :)


    van-ill-op.blogspot.com / zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń